Przeskocz do treści

Anna Maria Kowalska

Ekspansja nowych mediów doprowadziła do nadmiernego „rozdyskutowania” społeczeństwa polskiego. Czy to dobrze, czy źle? Ano, jak to zazwyczaj bywa: i dobrze, i źle. Dobrze, bo ludzie zaczynają zabierać głos w swoich sprawach. Powoli kończy się czas „zniechęconych”. Źle, bo dyskusje nie znają żadnych ograniczeń. Szczególnie chętnie prowokuje się te w sprawach dogmatów i aksjomatów.

Zatem – którędy droga? Drogę powinny wyznaczać nam, w myśl Encykliki Jana Pawła II: „Fides et ratio” dwa skrzydła – wiary – i rozumu. W sprawach wiary: trwajmy przy chrześcijaństwie jako jednym z zasadniczych fundamentów kultury: polskiej i europejskiej. Kierując się rozumem – rozeznawajmy zarazem w sumieniu, co jest dobre, a co złe. Nie ufajmy zbyt pochopnie.

tomaszkorneckiTomasz Kornecki

Od wielu lat słyszymy nieustannie, że odpowiedzialnych za odśnieżanie zaskakuje zima. W tym roku podobnie. W sobotę, to pierwszy śnieg, który nie stopniał od razu, przechodząc Krupniczą prawie bym się wywrócił, bo było tak ślisko. Minęła sobota, a z miasto jak było słabo odśnieżane tak jest. Droga na Kopiec Kościuszki i dalej w stronę Kopca Piłsudskiego /chodzi o chodnik dla pieszych biegnący, między innymi, niedaleko ogródków działkowych/ to jedno wielkie lodowisko.

Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu w Krakowie ogłosił szumnie coś co nosi nazwę „Akcja Zima”. Organizowanie tej akcji przypomina mi komunizm. Przecież odśnieżanie należy do zwykłych obowiązków tego przedsiębiorstwa, tak jak do obowiązków kierowcy autobusu należy prowadzenie tego pojazdu.

Na nic zdadzą się ogłaszane akcje gdy w centrum europejskiego podobno miasta, można wybić sobie zęby, bo jest tak ślisko. Sprawa kiepskiego odśnieżania pokazuje jak funkcjonuje ten kraj. Płacimy podatki, pracownicy i szefowie ZiKiT żyją z naszych pieniędzy, a jest tak jak jest. Będę dla Państwa monitorował sprawę odśnieżania Krakowa.

tomaszkorneckiTomasz Kornecki

Największa łąka prawie w sercu miasta. Największa w Europie. Błonia. Miejsce wyjątkowe zarówno dzięki swojej historii jak i współczesności. To tutaj odbywały się spotkania z Janem Pawłem II. To tutaj, gdy jest ciepło, ludzie wyciągają kocyki i się opalają. Miejsce spacerów i... No właśnie jest pewien dość poważny problem. Idąc sobie spokojnie przez Błonia można spotkać miłą i ładną dziewczynę, ale można także i to o wiele częściej natknąć się na spuszczonego ze smyczy psa. A to już nie jest ani przyjemne ani miłe nawet jeżeli pies jest ładny.

Uchwała  Rady Miasta Krakowa  z 2006 roku w sprawie Regulaminu utrzymania czystości i porządku na terenie Gminy Miejskiej Kraków  stwierdza, iż pies powinien być prowadzony na uwięzi tak, by osoba prowadząca miała nad nim pełną kontrolę. Czyli pies nie może być, na przykład, na zbyt długiej smyczy. Z kolei pies zagrażający otoczeniu i agresywny powinien być prowadzony również w kagańcu.  Codziennie możemy spotkać biegające swobodnie po Błoniach psy. Swobodnie dla nich, mało komfortowo dla przechodzących obok.

Często tłumaczenie właścicieli czworonogów jest jedno, gdy pies doskakuje do idącej obok osoby słyszymy: przecież on nic nie zrobi. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć tego jak zachowa się zwierzę. Stąd też zapytałem urzędników Magistratu czy przywołane przeze mnie przepisy uległy zmianie oraz wysłałem pytanie do Straży Miejskiej  jak ocenia swoje działania w egzekwowaniu prawa związanego z tą kwestią. Ciekaw jestem jaka będzie odpowiedź i kiedy nadejdzie.

tomaszkorneckiTomasz Kornecki

W środę nauczyciele, uczniowie i rodzice pojawili się na sesji Rady Miasta dotyczącej likwidacji części szkół w Krakowie. Nie zgadzają się z propozycjami Anny Okońskiej-Walkowicz, wiceprezydent Krakowa, odpowiedzialnej za edukację.

Zniknąć mają, między innymi, Gimnazjum nr 14 na Azorach, Szkoła Podstawowa nr 16, Zespół Szkół Specjalnych  nr 2, czy XXXI Liceum. Łącznie 12 szkół. Argument Okońskiej jest taki: za drogie utrzymanie, za dużo pieniędzy przeznaczanych na jednego ucznia i za mało uczniów.

W rozmowie w „Tematach dniach” w TVP Kraków, w środę, Okońska-Walkowicz podkreśliła, że dwadzieścioro kilkoro uczniów w klasie to za mało. Jednak, jak zauważają specjaliści, mniejsza ilość uczniów w klasach sprzyja lepszej nauce. Nauczyciel częściej przepyta ucznia z klasy dwudziesto- lub mniej osobowej, rzadziej z klasy trzydziestoosobowej. Pojawia się również kolejny problem związany z dostępnością do szkół, a także z pracą dla nauczycieli z likwidowanych szkół. Wszystko zależy od tego jak zachowają się radni. Radni Prawa i Sprawiedliwości zapowiedzieli, że nie poprą pomysłów Okońskiej-Walkowicz, radni PO są podzieleni. O sprawie będziemy Państwa informować.

druk560glosy1Jak dowiaduje się Kraków Niezależny, krakowski radny Prawa i Sprawiedliwości, p. Bolesław Kosior, zgłosił wniosek o głosowanie za odesłaniem druku nr 560 do projektodawcy.

Druk dotyczy likwidacji Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego nr 5 z ul. Św. Stanisława oraz szkół wchodzących w jego skład.

Czy radni skorzystali z możliwości obrony dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi? Wystarczy zajrzeć do protokołu sesji i porównać go z wypowiedziami w mediach, na spotkaniach i sesji Rady Miasta.

A obok (strona pierwsza protokołu) i poniżej (dokończenie) wyniki głosowania:druk560glosy2

Tomasz Poller

Okazuje się, że zbudowanie brakujących kilkunastu czy kilkudziesięciu metrów chodnika w Nowej Hucie stanowi dla urzędników nie lada problem. Codziennie setki mieszkańców bloków w rejonie ulic Tomickiego i Padniewskiego przedzierają się tam i z powrotem przez zaniedbany i niedoświetlony teren parkowy, w deszczowe dni zamieniający się w bagno. Sytuacja trwa od lat, co pokazuje, jak władze miasta traktują mieszkańców oraz ich przedstawicieli – radnych dzielnic. To, co wyczytać można w urzędowych pismach, układa się w tak kuriozalną całość, że nie wymyśliliby jej nawet najwięksi satyrycy opisujący absurdy życia w PRL.

Na początku bieżącej kadencji radni Dzielnicy 18 zgłaszali potrzeby w zakresie inwestycji drogowo-chodnikowych do wykonania w poszczególnych okręgach. Zgłosiłem także ja. Najpilniejsze z nich dotyczyły m.in. zachodniej części terenu parkowego pomiędzy NCK, ul. Tomickiego oraz Al. Jana Pawla II, który, dziś już nieco na wyrost, nazywany jest Parkiem Kultury.

Teren zaniedbany od lat

Obszar ten stanowi właściwie pogranicze dwóch okręgów oraz pogranicze dwóch obszarów objętych planami zagospodarowania przestrzennego. Koniecznością jest przede wszystkim zrealizowanie wreszcie normalnego dojścia do bloków przy ul. Tomickiego i Padniewskiego. Nie jestem zresztą wcale pierwszym, który interweniuje w tej sprawie, w której grupy mieszkańców występują do władz miasta od lat.

Obecnie, chcąc np. dojść najprostszą drogą od przystanku autobusowego „Os. Kolorowe” (przystanek w stronę centrum NH) do bloków przy Tomickiego i Padniewskiego wchodzimy zaraz przy przystanku na asfaltową alejkę prowadząca w ich kierunku, by po chwili stwierdzić, że dojście nagle się urywa. Dawna alejka, będąca kiedyś częścią dziecinnego miasteczka rowerowego, zakręca w lewo, za to do polożonych kilkadziesiąt metrów dalej bloków musimy przedzierać się błotnistymi ścieżkami. Brakuje tutaj również oświetlenia.

Tak więc, obok innych inwestycji, zgłosiłem w lutym br. konieczność wykonania dwóch odcinków asfaltowych alejek a także potrzebę wykonania chodnika (lub alejki) w jeszcze jednym uczęszczanym przedepcie nieopodal. Na miejscu byli przedstawiciele Komisji Infrastruktury oraz Komisji Planowania, którzy sporządzili dokumentację fotograficzną.

Wiosną, przed głosowaniem uchwal dotyczących infrastruktury dowiedziałem się od Zarządu Dzielnicy, że zgłoszonych inwestycji zrealizować się nie da, o czym poinformować miał w stosownym piśmie Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu.

Akurat w naszej okolicy mieszkańcy od lat słyszeli bardzo wiele o szumnych planach inwestycyjnych. Miały podobno powstać tutaj i tor dla biegaczy, i korty tenisowe, nie mówiąc o tym, że przebąkiwano nawet o kolejce linowej ponad Łąkami Nowohuckimi! Nowa Huta, jak żadna z części Krakowa ma zresztą szczęście do inwestycyjnej propagandy (nie miejsce tutaj by opowiadać o przysłowiowych losach trasy S7, na którą „już przeznaczone i pewne” pieniądze gdzieś znikły akurat dzień po wyborach samorządowych).

ZIKiT: Тrzeba opracować koncepcję

Wraz ze stowarzyszeniem „Nasz Blok” wystąpiłem do Przewodniczącego Dzielnicy o wyjaśnienie przyczyn, które uniemożliwiają realizację w tym roku zgłoszonych przeze mnie zadań. W otrzymanych pismach przeczytać można m.in.:

„Wszystkie wymienione zadania zostały przesłane do analizy techniczno-finansowej do jednostki realizującej – Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu. W otrzymanej przez dzielnice odpowiedzi (…) zadania zostały określone jako niemożliwe do realizacji z uwagi na konieczność wcześniejszego opracowania dla nich dokumentacji technicznej (koncepcji i projektu).”

Przyjrzyjmy się bliżej treści pisma ZIKiT-u przesłanego w kwietniu do Rady Dzielnicy, w którym można natknąć się na ogólnikowe informacje, m.in. takie oto:

„- ul. bp. Tomickiego i Al. Jana Pawła II – opracowanie dokumentacji technicznej na chodniki i alejki – ok. 50000 zl. Uwaga! Dzielnica winna zabezpieczyć środki finansowe również na realizację wg. projektu.
- ul. bp. Tomickiego i Padniewskiego – budowa chodnika w przedepcie. Realizacja niemożliwa. Zachodzi konieczność opracowania dokumentacji projektowej, która swoim zakresem obejmie cały teren.”

Dziwne! Okazuje się, że budowa jednego z ciągów pieszych określona jest jako niemożliwa (а zarazem uzależniona od opracowania jakiejś większej koncepcji całości terenu), a równocześnie wobec części inwestycji (dwa pozostałe ciągi piesze?) pojawia się wstępna kalkulacja cenowa dokumentacji. A przecież chodzi o ten sam teren!

Zacząłem się też zastanawiać: cóż za geniusze muszą się głowić nad strategicznymi planami czegoś takiego jak kilkunastometrowe dróżki, którymi ludzie od lat chodzą do domu, a które należy po prostu pokryć płytami chodnikowymi, kostką, czy jakąkolwiek inną nawierzchnią?

Ale dobre i to – pomyślałby ktoś – bo skoro, jak sugeruje pismo, można ruszyć z opracowywaniem dokumentacji przynajmniej części inwestycji, to może mieszkańcy doczekają się normalnego dojścia do bloków w przyszłym roku. Nic bardziej błędnego!

W pismach Przewodniczącego Dzielnicy znаjdujemy bowiem odwolanie się do „procedury zglaszania zadań do realizacji w GMK” oraz wykładni ustawy o finansach publicznych. Mówiąc krótko i nie wchodząc w zawiłości: według oficjalnie uzyskanych informacji, na podstawie wiedzy Przewodniczącego Dzielnicy oraz obowiązujących przepisów nie da się zrealizować rzeczonych inwestycji w bieżącym roku. Co więcej: nie da się również w bieżącym roku zlecić opracowania stosownej koncepcji.

Prezydent Miasta: koncepcję opracowano w 2007

Mieszkańców ul. Padniewskiego wsparł walczący o inwestycje dla Nowej Huty radny miasta Włodzimierz Pietrus, składając na początku czerwca interpelację do Prezydenta Majchrowskiego. Prosząc o wyjaśnienie sprawy zaniedbanego terenu, zapytał przede wszystkim, czy w przypadku braku środków na jego kompleksowe zagospodarowanie, mieszkańcy mogą liczyć przynajmniej na realizację najbardziej niezbędnych odcinków chodników i oświetlenia.

27 czerwca prezydet Majchrowski udzielil odpowiedzi. Stanowi ona kolejny dość interesujący dokument, z którego mieszkańcy dowiedzieli się m.in., że wykonanie oczekiwanych przez nich inwestycji wiąże się z… „koniecznością przebudowy tarczy skrzyżowania ul. Biskupa Tomickiego i al. Jana Pawla II.”

W tym miejscu przypomina się stary skecz „Karolkowa” znanego w czasach PRL kabaretu „Dudek”: Obywatelowi Kocibrzyckiemu, zamieszkałemu w Warszawie przy ulicy Mokotowskiej, przyznaje się mieszkanie na Marszałkowskiej w związku z przebudową ulicy Miodowej. Ale i tak nie może się dowiedzieć o przydziale mieszkania, gdyż poczta nie dochodzi na Mokotowską w związku z remontem mostu Poniatowskiego, przez co nie działają windy na Muranowie.

Takie to uzasadnienia znajdowano w PRL, i , jak widać, taką samą logikę prezentują dziś urzędnicy sporządzający pisma Prezydentowi Miasta: Jak rozumiem, nie da się wykonać nawet kilkunastu metrów chodnika lub alejki koło skupiska bloków przy ulicy Padniewskiego bez przebudowy skrzyżowania Jana Pawła II i Tomickiego.

Ciekawszy jest jednak inny fragment prezydenckiej odpowiedzi dotyczącej wspomnianego terenu:
„W 2007 została opracowana koncepcja przebudowy ul. Tomickiego, która ma na celu uwzględnienie i uporządkowanie ruchu pieszego na przedmiotowych drogach. Kontynuacja realizacji wskazanego zadania nastąpi w przypadku zabezpieczenia odpowiednich środków finansowych w budżecie Miasta Krakowa.”

Trudno o większe kuriozum: Podczas gdy jednostki pomocnicze podlegające wladzom miasta twierdzą, że trzeba wykonać koncepcję inwestycji (podają nawet w piśmie orientacyjne koszta jej opracowania!), równocześnie z oficjalnego pisma Prezydenta Miasta dowiadujemy się, że taka koncepcja jest opracowana. Ba! Powstała już cztery lata temu. Stanislaw Bareja w swoich filmach opisujących absurdy życia w PRL-u nie wpadł by na coś takiego.

Radni dzielnic w roli chłopca do bicia

Nowa Huta jest najbardziej niedoinwestowaną częścią Krakowa, a dysproporcje w tej mierze są porażające. W pięciu dzielnicach nowohuckich mieszka jedna trzecia mieszkańców Krakowa, ale trafia tutaj jedynie około jednej dziesiątej środków. W Krakowie rządzą Platforma Obywatelska posiadająca przewage w Radzie Miasta oraz ludzie z otoczenia prezydenta Majchrowskiego. Tymczasem są osoby, które chcąc odwrócić uwagę od pewnych faktów, zamierzają w roli chłopca do bicia ustawić właśnie… radnych dzielnic. Od parunastu tygodni żyją własnym życiem plotki, głoszące, że to właśnie radni dzielnicy odpowiadają za zły stan infrastruktury. Przeglądając np. internet można zresztą spotkać się z kilkoma wersjami. Jedna głosi że winna wszelkiego zła jest w ogóle Rada, inna obwinia radnych PiS i niezależnych, jeszcze inna wersja sugeruje, że ci źli to „radni PiSu i Tomasz Poller” (przepraszam, że o sobie, ale takie perełki naprawdę znalazłem).

Najbardziej rozbawiają mnie wypowiedzi w stylu: Radni dzielnicy, rozejrzyjcie się dokoła siebie. Na trawniki i chodniki spójrzcie. Popracujcie wreszcie merytorycznie. Pomyślcie wreszcie o chodnikach, zacznijcie szanować mieszkańców… bla bla bla, itd., itp.

Jeżeli coś takiego powtarza ktoś niezorientowany, trudno się dziwić. Ale kiedy słowa tego rodzaju padają np. z ust lokalnego polityka z partii rządzacej, decydującej o polityce finansowej miasta?

Mieszkańcy uprawiają partyzantkę

Tymczasem mieszkańcy, przyzwyczajeni do przedzierania się iście partyzanckimi scieżkami przez chaszcze, sami zaczęli uprawiać partyzantkę. Na jednej ze wspomnianych, pozbawionych nawierzchni ścieżek, znajdowała się wielka dziura, w której można było po prostu złamać nogę. Otóż, w ramach owych działań partyzanckich, jeden z mieszkańców, przeprowadzając udaną akcję, przywiózł gruz i żwir i dziurę zasypał. Nazwiska nie podaję, bo władze miasta, troszczące się o dobro mieszkańców i czuwające nad infrastrukturą, gotowe jeszcze wytoczyć mu proces z powodu „samowoli budowlanej”.

(Od Redakcji): Autor jest radnym Dzielnicy XVIII. Tekst ukazał się także na łamach „Głosu – Tygodnika Nowohuckiego”

10 stycznia 2012 roku Akademicki Klub Obywatelski im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Krakowie wziął udział w uroczystych obchodach 21. Miesięcznicy Tragedii Smoleńskiej.

Poniżej dwa, wieczorne zdjęcia spod Krzyża Narodowej Pamięci (Krzyża Katyńskiego):

10stycznia201217

10stycznia201218

tomaszkorneckiTomasz Kornecki

Do końca lipca 2013 roku ma zniknąć sygnał analogowy na rzecz cyfrowego. Niestety decyzja Urzędu Komunikacji Elektronicznej w porozumieniu z przewodniczącym Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji jest taka, iż na pierwszym polskim multipleksie zabraknie miejsca dla jedynej katolickiej telewizji w tym kraju. Dla Telewizji Trwam.

Fundacja LUX VERITATIS nie otrzymała przez cztery miesiące odpowiedzi na zażalenie w sprawie decyzji wysłane do Krajowej Rady. Ostateczna odpowiedź KRRiTV co do rozmieszczenia mediów na multipleksie ma pojawić się do końca stycznia. Do tej pory miejsca na nim mają spółki: ESKA TV, Stavka, Lemon Records i ATM.

Anna Maria Kowalska

W połowie 2009 roku na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim pojawił się opasły, bo podwójny numer kwartalnika „Ethos” pod znamiennym tytułem: „Koniec ery uniwersytetu?”. W dyskusji o współczesnym losie uczelni wyższych zabrali głos badacze tak z europejskiego, jak i pozaeuropejskiego kręgu kulturowego. Wśród nich, między innymi Richard Neuhaus, Władysław Stróżewski, Agnieszka Lekka-Kowalik, czy Rocco Buttiglione. Została także dołączona płyta audio z nagraniem dwóch przemówień Prymasa Tysiąclecia z lat 1978 i 1979. Wszystkich połączyła znamienna obawa o los uniwersytetów, poddanych na niespotykaną skalę procesom komercjalizacji i negatywnie rozumianej bolonizacji. Obok tych zjawisk zwrócono jednak także uwagę na zjawiska znacznie szersze, dotykające samej idei uniwersytetu jako miejsca poszukiwania obiektywnej prawdy, dobra i piękna.

W związku z kwestiami wyżej wskazanymi jednym z nader znaczących, a rzadko wspominanych zjawisk jest dyskryminacja chrześcijańskiego punktu widzenia na realne problemy europejskie i światowe, przy jednoczesnym nagłaśnianiu zjawisk, będących w istocie tzw. „dyskursami mniejszościowymi”. Symbolem tego trendu stało się kategoryczne zamknięcie drzwi przed Benedyktem XVI na uniwersytecie La Sapienza – jednym z najbardziej prestiżowych uniwersytetów w Rzymie, gdzie wszystkie inne „dyskursy” pozachrześcijańskie – cieszą się pełną autonomią. Co więcej, „dyskursy mniejszościowe” stosują wobec uniwersytetu – wciąż jeszcze, na szczęście, instytucji państwowej – formę swoistego „dyktatu”, nakazującego natychmiastowe wykonanie postulowanych przez owe subgrupy zaleceń. W myśl teorii, głoszonych przez rzekomo „dialogicznie” nastawione grupy mniejszosciowe, mamy tu do czynienia z dyktatem permanentnym, dotyczącym już nie tylko samej instytucji uniwersytetu i akademii, ale wkraczającym w obszar wydawniczy, zastrzeżony dotąd przez instytucje naukowe. Niespotykane dotąd, a nasilone obecnie stało się również specyficzne „cenzurowanie” haseł encyklopedycznych w wydawnictwach naukowych, z sugestiami środowisk mniejszościowych, by hasła te uzupełnić o „nowe” dane, odzwierciedlające rzekomo bardziej „kreatywny”, nie zaś zgodny z prawdą porządek świata. Sprawy te nie są nagłaśniane, wychodzą na jaw przypadkowo, wręcz okazjonalnie. Mimo że dominacja dyskursów mniejszościowych bywa kojarzona – za Fokkemą – z ideologizacją i postmodernizmem w kształcie modelowym, jako żywo przypomina zgrzebne polskie lata 50 -te z kłamstwami i półprawdami w dziełach naukowych i popularnonaukowych, umieszczanymi zwłaszcza w sztandarowej publikacji owych lat: Encyklopedii Popularnej z roku 1952.

Obok tych absurdów, które dotykają i charakteryzują olbrzymią liczbę europejskich i światowych uniwersytetów, a na które, o dziwo, wyrażamy zgodę (protestują jedynie nieliczni), mamy do czynienia z innymi – specyficznie polskimi – nieczęsto jednak podnoszonymi przez krajowe środowiska profesorskie, choć pozostającymi bez echa. Autentyczny spór merytoryczny o kształt szkolnictwa wyższego w Polsce wiedziony bywa bardzo rzadko. Dlaczego tak się dzieje? Na ogół nie zdajemy sobie sprawy, gdzie leży sedno problemów, o których przychodzi nam dziś rozmawiać. A sedno to leży nie tam, gdzie zwykliśmy go upatrywać – a zatem nie w samej zmianie funkcji instytucji naukowej z instytucji służącej prawdzie w „firmę” usługową. To jedynie stwierdzenie faktu, zdiagnozowanie istniejącego zjawiska. By jednak diagnoza mogła być pełna, należy odkryć karty na stół – pokazać sam mechanizm, który niejako „wcisnął” szkolnictwo w nowy schemat, w którym wyżej wspomniane aktualnie już powoli zaczyna się dusić. Było coś, co na tego rodzaju zmiany pozwoliło, co owe zmiany wymusiło, a przeszło w środowiskach naukowych praktycznie bez echa. To coś, to zasadnicza zmiana sposobu rozumienia pojęcia autonomii uczelnianej, którą od zarania uniwersytet cieszył się jako jednym z zasadniczych przywilejów tak profesorów, jak i studentów.

prawoisprawiedliwoscKlub Radnych Prawa i Sprawiedliwości Rady Miasta Krakowa pragnie zaznaczyć, że w przedstawionym przez Pana Prezydenta projekcie budżetu Miasta Krakowa na rok 2012 znajdują się propozycje które zdaniem naszego Klubu nie służą mieszkańcom i dobru Krakowa .

Do głównych zagrożeń projektu należy:

1. Zadłużenie miasta.

Przed nami jest apogeum kryzysu finansowego i dlatego uważamy, że należy iść w kierunku zmniejszenia zadłużenia miasta oraz szukania oszczędności w innych miejscach niż w kieszeniach mieszkańców Krakowa.

2. Polityka mieszkaniowa miasta

Pomimo zaangażowania się krakowskich radnych w sprawę realizacji programu mieszkalnictwa którego przykładem jest „okrągły stół mieszkaniowy” Prezydent nie traktuje pozyskiwanie mieszkań jako główne zadanie miasta. Uważamy, że jest to jedno z głównych i podstawowych obowiązków samorządu. W Krakowie liczba oczekujących na mieszkania osiąga 3 tys., a Gmina Kraków pozyskuje rocznie ok. 300 mieszkań, czyli niecałe 10%.

 Przy takiej polityce duża liczba osób znajdzie się na ulicach Krakowa jako bezdomni.

3. Realizacja planów zagospodarowania przestrzennego i studium dla Krakowa.

Nie uporządkowanie tej sprawy prowadzi do sytuacji anarchii w przestrzeni krakowskiej i zahamowanie właściwego rozwoju miasta.

4. Rozwiązanie paraliżu komunikacyjnego w Krakowie.

Sprawę narastającego paraliżu komunikacyjnego w Krakowie czyli tzw. „zakorkowania miasta” uważamy za podstawową sprawę do rozwiązania. Uważamy, że powinna się odbyć debata na nadzwyczajnej sesji Rady Miasta Krakowa, na której Prezydent przedstawi projekt konstruktywnego planu rozwiązania jednego z największych obecnie problemów Krakowa. Już teraz stawiam tę sprawę jak wniosek naszego Klubu.

5. Inwestycje w oświacie

Twierdzenie, że oświata i edukacja są priorytetem przy jednoczesnym działaniu w kierunku pozbycia się szkół samorządowych i Młodzieżowych Domów Kultury poprzez próby ich likwidacji uważamy za działania szkodliwe.

6. Kultura, promocja Krakowa

Po analizie budżetu miasta Krakowa dotyczącym kultury nasuwa się pytanie, czy miasto Kraków zamierza utrzymać nazwę „Kulturalnej Stolicy Polski”. Obniżenie środków finansowych głównie na tzw. „małą kulturę” jest działaniem złym i w dłuższej perspektywie szkodliwym dla Krakowa i jej mieszkańców. Zdecydowanie sprzeciwiamy się KaBeeFizacji rodzimej kultury.

7. Wyprzedaż majątku.

Jesteśmy za szeroko pojętym uwłaszczeniem mieszkańców Krakowa, np. sprzedażą mieszkań z bonifikatą. Jesteśmy przeciwni wyprzedaży majątku miasta, a przede wszystkim pozbywaniu się udziału w spółkach miejskich, np. Klubu Sportowego „Cracovia”.

Klub Radnych Prawa i Sprawiedliwości zrezygnował z poprawek do projektu budżetu ponieważ uważamy, że to Prezydent odpowiada za budżet 2012 r. Ponadto  wypracowany przez nadzwyczajną Komisję ds. reformy finansów miasta (w której pracowali przedstawiciele wszystkich kubów RMK) materiał obniżający o połowę tzw. „dziurę budżetową” w myśl wcześniejszych ustaleń nie uzyskał poparcia członków Klubu Platformy Obywatelskiej.

W tej sprawie przedstawiciele naszego Klubu Radnych Prawa i Sprawiedliwości złożyli votum separatum.

Obecnie Kub Platformy Obywatelskiej wprowadza poprawki na kwotę około 70 mln. złotych,  co daje Prezydentowi Krakowa możliwość zrzucenia odpowiedzialności za tegoroczny budżet na RMK. Taki sposób postępowania, w sytuacji kiedy nie znamy jeszcze wielkości subwencji jakie otrzyma Kraków z budżetu państwa, uważamy za szkodliwy dla Krakowa i jego mieszkańców.

Nie wyrażamy zgody, żeby koszty obecnego zadłużenia Krakowa w największym stopniu ponosili  mieszkańcy Krakowa.

Mając powyższe na uwadze oświadczam, że Klub Radnych PiS Rady Miasta Krakowa nie poprze przedstawionego projektu Budżetu Miasta Krakowa na rok 2012.

Bolesław Kosior
Przewodniczący
Klubu Radnych Prawa i Sprawiedliwości RMK

Marek Morawski

Pytam się: Czy Kraków wart jest kanału ulgi?

Pierwotna koncepcja budowy kanału ulgi powstała jeszcze za cesarza Franciszka Józefa. Minęło już 100 lat, a rajcy i włodarze ciągle tak myślą intensywnie, że żar, który wydobywa się z ich głów, mógłby służyć w weekendy na podpałkę grilla. I nadal nic. Chyba tylko powódź mogłaby ten żar ugasić. Mogłaby, gdyby nie to, że już 24 godziny po przejściu fali kulminacyjnej, żar wznieca się na nowo. Woda opada. Ziemia wysycha. Pozostają łzy tych, co stracili dobytek. Oni płacą za nierządne rządy włodarzy. Zresztą jak zawsze za grzechy włodarzy, kunktatorstwo, brak wyobraźni, brak odwagi, brak umiejętności, kumoterstwo, nepotyzm płaci społeczeństwo. Za to, że sobie takich, a nie innych wybrało.

Cóż oznacza kanał ulgi dla Krakowa? Nic innego tylko drugie koryto dla wód Wisły. Przed zabytkowym Krakowem Wisła będzie się rozdwajała i z powrotem scalała, gdy minie Stare Miasto (koryto Wilgi). Trzeba twardo powiedzieć: Kanał ulgi nie jest dla nowego Krakowa, tylko dla historycznego Krakowa. Jakiekolwiek głosy, że zmieniły się warunki, zamienił się Kraków i jest to inne miasto nie dotyczy substancji zabytkowej miasta w obrębie nie tylko Plant, ale i obwodnicy wytyczanej Alejami, Plantami Dietla, a nawet jeszcze dalej sięgając poza klasztor Norbertanek na Salwatorze.

Jaka woda może zagrozić miastu? Stuletnia? Dwustuletnia? Jakie to ma znaczenie? A niechby tysiącletnia!

Kto z szacownych hydrologów, statystyków, innych profesjonalistów zagwarantuje, że taka powódź nie zdarzy się za rok? To jest probabilistyka. Wiadomo, że musi się zdarzyć raz na jakiś czas, ale nie wiadomo kiedy. Stary Kraków natomiast musi być zabezpieczany rok po roku. Jeżeli kanał ulgi przyniesie ulgę wynoszącą np. 100 cm, to znaczy, że summa summarum przez Kraków będzie mogło przejść o ponad 100 cm wyższa woda niż uprzednio. To  nie jest  tak mało. Chodzi przecież o stany bliskie katastrofie. Woda pod Mostem Dębnickim o 1 metr niższa nie zagrozi temu mostowi. Jeżeli to za mało, to może zacząć pogłębiać Wisłę, jak to niegdyś robiono. Może to dałoby drugi metr. Wtedy może kanał ulgi mógłby być głębszy, a to może byłoby już 2,5 metra. A to jest już potężne dodatkowe zabezpieczenie.

Postawmy jednak inne pytanie? Co by się stało, gdyby wezbrane wody Wisły zniosły Most Dębnicki razem z tymi obciążającymi ciężarówkami? Co się stanie wówczas z wałami? Zostaną zmiecione nie tylko pod Wawelem. Most w Wiśle spiętrzy wody. Wawel przetrwa. Ile będzie kosztowało odetkanie Wisły, wydobycie ruin mostu z koryta rzeki, postawienie nowego mostu, odbudowa zabytkowych domów, odnowa bardzo wielu, właściwie wszystkich zabytkowych kamienic. Co z magazynami i ich zawartością, lokalami, które znajdują się w piwnicach? Co się stanie z budynkami, które są podpiwniczone trzema kondygnacjami, a może czasem więcej. Do podziemi Krakowa wleje się woda. Podziemi nawet nie w pełni udokumentowanych. Starej sieci kanałów liczącej pewnie kilka wieków. To byłaby dopiero katastrofa. Właściwie zagłada miasta. Z pewnością okazałoby się wówczas, że 1,2 mld przeznaczone na kanał ulgi to pikuś. Ile kosztowałoby zawalenie się właściwie całego starego Krakowa? Nie byłoby do odbudowania. Za jakie pieniądze? Zabytkiem właściwie jest każda kamienica. A zabytki sakralne, niesakralne, publiczne, uniwersyteckie, handlowe.

Dlaczego zawsze zakłada się protekcję u Pana Boga? Mało tego. Czynią to najczęściej ateiści. Może się tak zdarzyć, że Bóg będzie patrzył akurat na Chiny, a nie na włodarzy Krakowa, rajców zapatrzonych w samych siebie. Trudna decyzja? Trudna, ale kto chce być wybieranym, to jakieś obowiązki po wyborach musi ponosić. Do nich należy podejmowanie decyzji,

Trzeba wyraźnie powiedzieć, że Kraków to nie tylko kanał ulgi. To zaledwie część problemów. Akurat ochrona tego, co najcenniejsze. Ochrona tego, za co cały świat podziwia nasze miasto. To to, na czym Kraków zarabia i to sporo. Nie jest jednak zasługą współczesnych tylko przeszłych pokoleń. Nie spaskudźmy tego, nie spaskudźcie tego decydenci, czego Wam historia nigdy by nie zapomniała. Jak pochodnie w Rzymie Neronowi.

Panie Premierze! To nie tylko jest problem rajców krakowskich. Kraków jest dziedzictwem narodowym. Myślę, że pan też powinien poczuwać się do odpowiedzialności za starą stolicę Polski. Może jeszcze inaczej. Kraków jest dziedzictwem światowym. Dziedzictwem wielu europejskich mistrzów, polskich, włoskich, niemieckich też. Nie można czekać aż zdarzenia potoczą się zgodnie z prawem wielkich liczb. Niech mądre decyzje wyprzedzą statystyczny przypadek.

Kraków, 03.01.2012 r.

KLUB RADNYCH PRAWA I SPRAWIEDLIWOŚCI RADY MIASTA KRAKOWA

Informacja dla mediów

Uwagi do budżetu – edukacja

Klub Radnych Prawa i Sprawiedliwości sprzeciwia się likwidacji Młodzieżowych Domów Kultury oraz szkół.  Likwidacja  szkół , których liczba uczniów wynosi ponad  70  jest niezgodna z prawem, zapisami Ustawy o Systemie Oświaty z dnia 7 września 1991 z późniejszymi zmianami.

Poprawki  PO do budżetu – edukacja

1. Odebranie przedszkolom, szkołom podstawowym, gimnazjom, liceom i zasadniczym szkołom zawodowym kwoty 4 600 000 zł. z wydatków bieżących związanych z realizacją ich zadań statutowych, przy równoczesnym planie  termomodernizacji  budynków  11 szkół wycenionej na  13 970 595 zł.

2. W budżetach szkół i przedszkoli tzw. „rzeczówka” jest niedoszacowana. Zniesione zostało dofinansowanie do wyjazdów śródrocznych dla uczniów, nie ma pieniędzy na zajęcia dodatkowe, kółka zainteresowań itp. Niedoszacowana  „rzeczówka”,  która w ubiegłym roku wystarczyła przedszkolom zaledwie na miesiąc do dwóch miesięcy, a szkołom na  zapłatę zobowiązań, najwyżej trzech do pięciu miesięcy,  wygląda w tym roku podobnie. Mimo takiego stanu biedy budżetowej Klub PO proponuje w poprawce do budżetu realizację pomysłu termomodernizacji  dla  11 szkół, wytypowanych bez planu, bez kryteriów, w kwocie 13 970 595 zł.  

W Krakowie Wydział Edukacji przygotował przed laty listę szkół do „termomodernizacji”. Ten plan był realizowany do 2006 roku, potem z powodu braków finansowych,  został zarzucony. Szkoły wskazane przez  Klub PO w poprawce nie są placówkami ujętymi wg kolejności w tej liście rankingowej. Rodzi się zatem pytanie – jakimi przesłankami kierowali się Radni Klubu PO typując konkretne szkoły do kosztownej termomodernizacji i czy aby na pewno te szkoły, spośród placówek krakowskich, najbardziej tego typu remont wymagają.  A może to tylko partykularne interesy radnych przesądziły o takim typowaniu?

3. Odebrane zostają środki z budżetu Zespołu Ekonomiki Oświaty  na działalność podstawową,  wydatki rzeczowe i działalność dodatkową w wysokości  5 600 000 zł.

Pytanie:  Jak można bez reformy strukturalnej zmniejszyć budżet ZEO o  1/3 środków?

Ten Teatr istnieje bo to nasz dom, to nasze życie, bo kochamy to co robimy, a pomagają nam wszyscy Ci, którzy widza prawdę i uczciwość naszej wspólnej pracy, więc może i Ty dołączysz do nas? ” J. K.

Teatr Słowa i Tańca J. K. oraz Studio Teatru Słowa i Tańca istnieje od 1988 r. W tym czasie zostały przygotowane dziesiątki premier, wieczorów poetyckich i innych przedsięwzięć artystycznych. Aktorzy i tancerze naszego Teatru pracowali pod okiem takich sław jak: S. Spielberg, S. Seagal, K. Zanussi , M. Meszaros, A. Frazzi, A. Wajda, H.-Ch. Schmid oraz wielu, wielu innych.

Wychowankowie naszego Studia zasilają nie tylko teatry w Polsce, ale również poza jej granicami m.in. w Szwecji, Francji, USA, Niemczech. Szczycimy się wysokim poziomem wystawianych sztuk oraz nauczania, nie tylko w sferze poznania sztuki teatralnej i tanecznej, ale i kultury osobistej. Dbamy o historię i jej prawdziwy wymiar, zarówno w kontekście naszego kraju jak i państw obcych. Na deskach naszego Teatru występują artyści scen polskich oraz z zagranicy. Oni to również pomagają w wychowaniu nowych adeptów sztuki teatralnej i tanecznej.

Nasi wykładowcy to m.in: Monika Jakowczuk (Teatr Stary), Urszula Kiebzak (Teatr Stary), Sława Bednarczyk (Teatr Grotowskiego), Elena Korpusenko (kierownik Zespołu Baletu Opery Krakowskiej), Wiola Maciejewska (pedagog i choreograf Studia Baletowego przy Operze Krakowskiej), Agnieszka Krajewska (tancerz choreograf scen w kraju i zagranicą), Katarzyna Stolarczyk (wykładowca, pedagog, tancerz, choreograf), Justyna Kaczmarska (tancerz choreograf – Teatr Słowa i Tańca), Angelika Tomasiak (tancerz choreograf – Teatr Słowa i Tańca), Tadeusz Łomnicki (Teatr Ludowy), Piotr Piecha (Teatr Ludowy), Marek Pyś (aktor, reżyser), Bogusław Dąbrowa–Kostka (reżyser-operator) i Wiktor Obrok (reżyser teatralny i filmowy).

Zapraszamy do grupy teatralno–tanecznej 10-20 lat, wszystkie osoby, które chcą się poświęcić pracy scenicznej. Grupa ta bierze udział w wielu festiwalach, zajmując czołowe pozycje. Wszystkie osoby pozytywnie zdają do wyższych szkół artystycznych. Gwarantujemy wysoki poziom nauczania , doskonałe warunki pracy, m.in. własną scenę. Zajęcia prowadzone są przez artystów o uznanym dorobku artystycznym. Pracujemy w małych grupach, co pozwala na osiągnięcie doskonałych efektów pracy.

W programie:
1) Śpiew, taniec, klasyka, współczesny, jazz, ludowy, historyczny, ćwiczenia aerobowe i wzmacniające, dykcja, praca z kamerą, spektakle teatralne, zajęcia wtorki, czwartki, piątki 17:00-20:00
2) Grupa Teatralno-taneczna dla dzieci, zajęcia wtorki, piątki 16:00-17:30, możliwość ustalenia innych godzin. Udział dzieci w wielu ciekawych przedsięwzięciach artystycznych.
3) Zajęcia taneczne dla dzieci 6-10 lat wtorki-czwartki 16:00-17:30, doskonałe warunki pracy, możliwość udziału dzieci w wielu przedsięwzięciach artystycznych. Wysoki poziom nauczania.
4) Zapraszamy na weekendowe warsztaty teatralne dla młodzieży i dorosłych. W programie: dykcja, śpiew, improwizacje ruchowe, etiudy teatralne, przygotowanie spektaklu podsumowującego całoroczną pracę. Ilość miejsc ograniczona.
5) Warsztaty aerobowe, wzmacniające dla tancerzy, grupy początkujące oraz zaawansowane, ciekawe formy zajęć. Zajęcia soboty 11:00-13:00 możliwość ustalenia innych godzin.
6) Zapraszamy na naukę modelingu, w programie nauka chodzenia, ciekawe formy ćwiczeń, poprawa wizerunku.
7) Dla grup zorganizowanych poranki oraz wieczory poświęcone czytaniu bajek i poznaniu ciekawych opowieści z ich świata. Prowadzi uwielbiany przez dzieci aktor i reżyser Marek Pyś.

Kontakt: tel. 660-951-909, e-mail: teatrsit1@op.pl
Adres: ul.Długa 72, Kraków

Gabriel Szachraj

Owa młodość w istocie, jakieś tam uprawnienia może i posiada, niemniej trudno w to ostatnio uwierzyć. Szczególnie, jeżeli przyglądniemy się życiu studenckiemu. A i owszem – jest to szczególna grupa społeczna, znana powszechnie ze swojego zamiłowania do hucznej, szampańskiej (i nie tylko) zabawy, niekiedy głośna, niekiedy bezczelna. Ot – brać studencka. Jednakże, jeżeli pozwolić jej się wyszumieć, jest szansa iż wkrótce dołączy do całego grona zdolnych i uczciwych obywateli, którzy będą wspólną pracą tworzyć dobrobyt całego kraju, naturalnie, jeżeli ową pracę znajdą, co w ostatnim czasie bywa wymagające. Zanim to jednak uczynią, przedzierać się muszą przez gęste chaszcze egzaminów, kolokwiów, wkraczać na zdradliwe tereny zwane „dziekanatami”, a także przechodzić całe rytuały zapisów, podpięć, składania deklaracji i tym podobne…

Dodatkowym wyzwaniem jest, iż nawet sami mentorzy tej niezwykłej czeladzi nie szczędzą sił i zapału, aby utrudnić przebycie owej niebezpiecznej trasy zwanej przez zwykłych śmiertelników „studiami”.  Ich ostatnim pomysłem były elektroniczne zapisy na egzaminy i przedmioty przez Uniwersytecki System Obsługi Studiów (USOS), które nagradzają tych o najlepszym refleksie i najszybszym łączu internetowym. Miejsc na wymarzone terminy jest bowiem niewiele, co powoduje, iż jedynie ci, którzy od wieków ćwiczą swą rękę, strzelając do rewolwerowców na Dzikim Zachodzie, są w stanie zmieścić się między „godziną zero”, o której otwierana jest rejestracja, a nieuniknionym krachem serwera z powodu przeciążenia. Wykonać mają od 4 do około 30 kliknięć, w zależności od współczynnika swojej nieugiętości w pozyskiwaniu wiedzy, która przekłada się na liczbę wybranych przedmiotów, jak i starego, dobrego pecha. A mają na owo działanie, po przeliczeniu, jakieś 43 milisekundy, zaokrąglając w górę…

egzaminNieprzypadkowo użyłem tu sformułowania „godzina zero”, gdyż taką właśnie godzinę wybrano ostatnio na zapisy na niektóre z egzaminów. Tak, tak, moi mili – nie bójcie się owej niewiarygodnej prawdy – jeżeli ktoś chce bowiem zdawać w upragnionym, zaplanowanym terminie, musi być obecny przy najbliższym komputerze, bądź innym urządzeniu z dostępem do sieci dokładnie o godzinie 0:00, gdy odpalono już pierwsze fajerwerki. Bowiem najwyraźniej „siły, o których nie mamy pojęcia”, bądź „siły, które nie mają o niczym pojęcia” (do wyboru) postanowiły w swej niezwykłej, niespotykanej u racjonalnych istot mądrości, iż obchodzenie Sylwestra jest przereklamowaną, konsumpcyjną mrzonką, z którą trzeba zdecydowanie walczyć. A jak lepiej spowodować, aby noc była cichsza z powodu nieobecności części studenckiej braci z UJ? Proste – zorganizować zapisy. Genialne? Też tak sądzę i już piszę o przyznanie pomysłodawcom Pokojowej  Nagrody Nobla, którą mogą dostać za nic i/lub na zachętę, bo to przecież już się kiedyś zdarzyło…

Ktoś powie: „E tam, parę minut różnicy nie zrobi… Jak zaczną świętować trochę później, to nic się nie stanie…” Prawda… Jeżeli na pociąg przyjdziemy trochę po czasie odjazdu to też nic się nie stanie. Ale to w Polsce, bo mamy już wypracowane metody na opóźnianie pociągów, jednak na razie nie wymyślono, jak „opóźnić” nadejście Nowego Roku, choć urzędujący gabinet dwoi się i troi. Niemniej, zastanawiające – jak oderwanym od rzeczywistości, bądź jak przygnębionym smutasem trzeba być, aby wymyślić coś takiego? Warto zapytać osoby za to odpowiedzialne, których imion i nazwisk tutaj nie zdradzę, nie dlatego, iż istnieje ustawa, która tego zakazuje, ale ponieważ i ja sam pragnę studia ukończyć. Cóż, pozostaje jedynie stwierdzenie, iż spokojnie można nazwać strategów, którzy obmyślili ów niecny plan Obywatelami Świata, gdyż przekraczają wszelkie granice, z granicami logiki, absurdu i zdrowego rozsądku włącznie.

Anna Maria Kowalska

Bytując w kleszczach systemu bolońskiego i biadając nad niskim miejscem dwóch najlepszych polskich uniwersytetów w rankingach światowych na ogół nie zwracamy uwagi na to, że największym przegranym aktualnej reformy szkolnictwa wyższego jest sama Bolonia. Relatywnie niska pozycja rankingowa czołowego niegdyś uniwersytetu to najlepszy dowód na to, jakie efekty przyniosła reforma, „projektująca” przyszłe elity na potrzeby gospodarki rynkowej.

Szkolnictwu wyższemu w Nowym Roku 2012 życzę zatem jak najszybszego powrotu do starych, sprawdzonych tradycji uniwersyteckich, a nade wszystko – więcej autonomii i asertywności! Wszak niezależność i asertywność to od zawsze podstawowa cecha nie tylko akademii jako instytucji – ale przede wszystkim każdego szanującego się akademika.

mariamachl1Maria Machl

Wiele stracił, kto nie zapoznał się z felietonem Pawła Głowackiego „Mały Jasiek”, zamieszczonym w „Dzienniku Polskim” w dniu 16 grudnia 2011 roku. Felieton ten jest, zaiste, prekursorski. Oto, bowiem, po raz pierwszy w publicystyce polskiej został przeprowadzony brutalny atak na dziecko, małego chłopca z Marcinkowic, czytającego wiersz podczas uroczystości odsłonięcia tablicy ku czci Ofiar Katastrofy nad Smoleńskiem. Dla ośmioletniego brzdąca to zaszczyt i wyróżnienie. Chłopiec był przejęty, ale ładnie, bez tremy i ze zrozumieniem czytał. I chyba ta godna postawa Małego Jaśka tak rozsierdziła Dużego Pawła, że nie zawahał się ośmieszyć malca, pisząc że stał na „baczność  ze ściśniętą ze strachu pupką”. I dalej, w iście schizofrenicznej wizji przedstawia jak  Jaśkowi „gardle wyrastają twarde pióra, i że włażą w nos, na język, szturchają zęby”(…) „Koledzy z klasy wołają nań „orzełek” albo „cip, cip kurka” (…) „Parskają; Znieś jajko, Jasiek!” . Jest zatem czytelna wskazówka dla innych jak poniżać, wyśmiewać i gnoić. Trzeba zastraszyć innych Małych Jaśków, którzy chcieliby czytać niepoprawne politycznie wiersze!

Bo wiersz też się Dużemu Pawłowi nie podoba. Analizując go, linijka po linijce, dowiedzie, że autor nie ma pojęcia o rymach.  Że ktoś chciał dać coś właśnie od siebie? Że napisał, może nieudolnie, ale od serca, o Ojczyźnie, Patriotyzmie, Bohaterach? To Dużego Pawła nie interesuje. Należy więc wykpić „bogoojczyźniany poryw serca”, zohydzić mieszkańcom Marcinkowic samo wydarzenie, odebrać radość i poczucie ważności,  ubolewać nad wypaczaniem literackiego gustu Jaśka przez „tępą jak pień polszczyznę”. Spokojnie, Duży Pawle. Dorosły Jan będzie umiał rozróżnić rymy męskie od żeńskich, a w przeciwieństwie do Dużego Pawła będzie czuł i Ojczyznę i Patriotyzm,  które to Wartości wydają się być felietoniście obce.

Ze stosowania rymów częstochowskich też się wyrasta. Czyż nasza noblistka ich nie stosowała? Proszę, oto fragment wiersza „Ten dzień. Na śmierć Stalina”:

                                  Oto Partia – ludzkości wzrok
                                  Oto Partia – siła ludów i sumienie
                                  Nic nie pójdzie z Jego życia w zapomnienie
                                  Jego Partia rozgarnia mrok.

A czemuż to Duży Paweł nie przeprowadzi analizy tego wiersza? Nie wykaże priorytetu „smaków” nad wartościami?  Za szczucie i poniżanie „maluczkich” nic nie grozi. A tak łatwo, lekko i przyjemnie jest  wkupić się w łaski nowego właściciela, oddać mu należny hołd.   A może Duży Paweł się po prostu boi? Wszak powszechnie wiadomo, że u podłoża agresji leży strach. Przebudzenie Narodu może być groźne…

                                  Gdy wieje wiatr historii
                                  Ludziom jak pięknym ptakom
                                  Rosną skrzydła. Natomiast
                                  Trzęsą się portki pętakom.

Tak – Duży Pawle. Schizofreniczna wizja porastających piór jest naprawdę prorocza. Z tych piór już wkrótce wyrosną wspaniałe skrzydła. To może budzić grozę. Jest się czego bać…

„Wydrwiony i poniżony” Duży Jaśku, „wyśmiani i wyszydzeni” mieszkańcy Marcinkowic – wyobraźcie sobie: oto stoi przed Wami mały redaktorek Paweł Głowacki w trzęsących się portkach i ze ściśniętą ze strachu pupką.

miroslawborutaMirosław Boruta

Spotkanie w Salonie Gościnnym Krakowskiego Klubu Gazety Polskiej w sali Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół", ul. Marszałka Józefa Piłsudskiego 27.

19 grudnia 2011 roku gościem Krakowskiego Klubu Gazety Polskiej była p. dr Elżbieta Morawiec, autorka książki Nadzieja, świat i krętacze.

kkgpsglogoJak napisał we wstępie do tej książki prof. Andrzej Nowak: "Elżbieta Morawiec zapisuje dzieje oblężenia. Nie podaje, kiedy zaczął się najazd. Jest przywiązana do miejsca, którego broni swoim słowem. Reprezentuje stronnictwo niezłomnych. Patrzy w twarz zdrady i opisuje ją z pasją. Nie trzyma emocji w karbach. Nie skrywa ich, kiedy próbuje się upokorzyć jej sny. Sny o Polsce wiernej swej politycznej i duchowej tradycji. Sny o tej Europie, której dziedzictwo wyrażali Gustaw Herling-Grudziński, Zbigniew Herbert, Jan Paweł II.

Tak, to jest specyficzny raport z oblężonego miasta. To nie jest uładzony życiorys III RP, tylko raport z walki. Pełen energii słowa, ale także pełen wielkiej erudycji kulturalnej, dzięki której tę polityczną walkę o przetrwanie polskiej wspólnoty, o przetrwanie nadziei na odnowienie Rzeczypospolitej zobaczyć można w znacznie szerszym kontekście.

sg20111219Doświadczenie krytyka literackiego, kierownika literackiego najlepszych scen pomaga Elżbiecie Morawiec patrzeć na współczesną scenę polityczną z perspektywy tragicznych wyborów. Z Bogiem – czy przeciw Bogu? Z gotowością przyjęcia prawdy – czy przeciwko samemu pojęciu prawdy?

Tragizm sytuacji opisywanej w tej książce polega na tym, że racje, którym wierna jest Autorka, wydają się bezsilne w rzeczywistości zdominowanej przez politycznych manipulatorów i błaznów usadowionych na telewizyjnych ołtarzach.

Elżbieta Morawiec stawia ostre pytania. W ich świetle odczytuje znaczenia kolejnych wydarzeń swej kroniki minionego dziesięciolecia. Tych, które wciąż pamiętamy – i tych, które już zapomnieliśmy.

Pamięć jest w centrum kronikarskiej troski Autorki. Pamięć, którą tak próbują zafałszować ci, dla których historia zaczyna się codziennie od nowa – od nowej instrukcji rozesłanej sms-em, od nowej linii gazety, od komunikatu gwiazdy telewizyjnej „informacji”. Pamięć jest niewygodna. Zwłaszcza pamięć o ofiarach – a w związku z nimi także o oprawcach i tych, którzy im służyli. Autorka jest tej właśnie, niewygodnej pamięci wierna".

Spotkanie było także okazją do zakupu innych książek wydawnictwa Arcana, które ponadto przygotowało na ten wieczór niespodziankę, trzy znakomite publikacje rozlosowane wśród uczestników autorskiego wieczoru.

Teksty p. dr Elżbiety Morawiec znajdą Państwo także na stronach Krakowa Niezależnego: https://www.krakowniezalezny.pl/tag/elzbieta-morawiec, a więcej informacji o Wydawnictwie Arcana na stronie: http://www.arcana.pl/index.php?akcja=strona&id=1

tomaszkorneckiTomasz Kornecki

Jest wrzesień 2010 roku. W programie Misja Specjalna pojawia się reportaż Anity Gargas „Katastrofy smoleńska”. Niedługo potem władze TVP zdejmują program.

Dziennikarka otrzymała główną nagrodę Wolności Słowa przyznawaną przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich „za publikacje w obronie demokracji i praworządności, demaskujące nadużycia władzy, korupcję, naruszanie praw obywatelskich, praw człowieka”. Gargas przyznano polskiego Pulitzera za bezkompromisowe docieranie do prawdy o katastrofie smoleńskiej. Dziennikarka jest autorką pierwszego polskiego filmu śledczego o smoleńsku: „10.04.10”.

Do konkursu zostało zgłoszonych 375 prac w 10 kategoriach. Jury, które przyznało nagrodę, przewodniczył Krzysztof Skowroński prezes SPD i szef Radia Wnet.

(Od Redakcji:) Warto przypomnieć w tym miejscu, że 4 maja 2011 roku Krakowski Klub Gazety Polskiej zorganizował w kinie „Kijów” projekcję pierwszego filmu śledczego o Tragedii Smoleńskiej „10.04.10″ z udziałem autorki scenariusza i realizatorki dzieła, p. Anity Gargas.

miroslawborutaMirosław Boruta

Jeżeli mam niekiedy ochotę przenieść się z kibicowską życzliwością i emocjami na mecze siatkówki, to taki wieczór jak wczorajszy jeszcze mi na to nie pozwala 😉

Oglądałem równocześnie oba mecze i czekałem, czekałem, czekałem, z wiarą... Po zakończeniu meczu w Krakowie zostały już tylko marzenia i refleksja, „dobrze, że chociaż ostatni mecz, na pożegnanie, wygrany”...

odenseboldklubNo, ale kilka sekund przed końcem londyńskiego meczu (może sześć?) wydarzył się ten cud. Drużyna grająca o „nic” – duńskie Odense, grające o „pietruszkę” zagrało do końca, zaatakowało, zremisowało, dało nam, krakowianom, awans.

Takiego podejścia do sportu trzeba się nam będzie może i na nowo nauczyć. Widok roześmianych, szczęśliwych piłkarzy i kibiców w Krakowie był jedyny w swoim  rodzaju, warto przeżywać takie chwile.

Brawo Odense, jesteście wielcy. Dzięki Wam znów „Wisła - Pany”.

agnieszkaszmerekAgnieszka Szmerek

Dnia 13 grudnia będziemy obchodzić 30-lecie wprowadzenia stanu wojennego. Władze lokalne i różne instytucje w całej Polsce przygotowują z tej okazji różne uroczystości, spotkania, wykłady, wystawy, ale tak naprawdę zabraknie jednego… WINNEGO.

Po ponad 20 latach jakie minęły od obalenia komunizmu nadal nie udało się osądzić odpowiedzialnych za zbrodnie dokonywane na Polakach w tamtym czasie. Sztandarowa postać tamtych wydarzeń, osoba bezpośrednio odpowiedzialna za wprowadzenie stanu wojennego na terytorium całej PRL gen. Wojciech Jaruzelski prawdopodobnie uniknie odpowiedzialności. Ostatnio ulubioną wymówką zwalniająca obecnie wymiar sprawiedliwości od osądzenia Generała jest stan jego zdrowia. Może i jego stan zdrowia jest ciężki, ale czy dlatego mamy zapomnieć kim był. Wygląda na to ze obecnie rządzący choć chętnie przyznają się do swoich solidarnościowych korzeni już nie są tak chętni by walczyć o sprawiedliwość. Ostanie wydarzenia mogą sugerować jakby wręcz podejmowano próby wybielania postaci Jaruzelskiego. Dotyczy to nie tylko kwestii stanu wojennego, ale w ogóle wydarzeń z czasów PRL za którymi stał Generał. Wciągu ostaniach miesięcy Jaruzelski nagle stał się wybitnym specjalistą ds. stosunków polsko-rosyjskich i specem od bezpieczeństwa. Jest nawet zapraszany przez Prezydenta na obrady Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Przyjaźni z Jaruzelskim nie wstydzi się także legenda Solidarności Lech Wałęsa. W mediach jeśli już nawiązuje się do przeszłości Generała to mówi się o tym jaką miał ciężka młodość i jak jego rodzina była prześladowana przez władze ZSRR kreując Generała niemal na męczennika komunizmu. Wmawia się również, że był pierwszym demokratycznie wybranym Prezydentem III RP zupełnie jakby zapominając ze jego wybór na prezydenta był właściwie wymuszony przez okoliczności polityczne panujące w czasie obrad Okrągłego Stołu. Nikt bowiem nie miał wówczas wątpliwości, że na prezydenta ma być desygnowany właśnie ówczesny Przewodniczący Rady Państwa. Nie słyszy się również by media bądź rządzący wspominały, iż gen. Wojciech Jaruzelski został wybrany przez Zgromadzenie Narodowe a nie w wolnych demokratycznych wyborach. Kilka miesięcy temu mieliśmy wielką premierę kinową „Czarny Czwartek” opowiadająca historię rzezi dokonanej w grudniu 1970 na stoczniowcach. Film bardzo przejmujący i pewnie w dużej mierze oddający rzeczywistość szkoda tylko ze zapomniano w nim kto wydawał rozkazy wojsku, gdyż właśnie to gen. Wojciech Jaruzelski był wówczas Ministrem Obrony Narodowej. Lech Wałęsa broni dziś Generała w procesie dotyczącym wydarzeń grudniowych mówiąc:Generał miał wtedy mało do powiedzenia. Wówczas rządził sekretarz partii.

Choć dziś Polacy nie mogą doczekać się sprawiedliwości to kiedyś dowiemy się dlaczego Generał nie może być osądzony! Historia z pewnością go rozliczy. Obecnie pozostaje nam tylko pamięć i modlitwa za tych, którzy za wolna Polskę oddawali życie i poświęcali bezpieczeństwo swoje i swoich rodzin. Dnia 13 grudnia złóżmy hołd wszystkim prawdziwym bohaterom tamtych czasów, także tym nieznanym z ekranów telewizji, publikacji i opowieści.

Zachęcam więc do wzięcia udziału w Marszu Niepodległości i Solidarności organizowanym z inicjatywy Prawa i Sprawiedliwości. Odbędzie się on w Warszawie 13 grudnia br. o godzinie 18.00. Marsz wyruszy spod pomnika Wincentego Witosa na pl. Trzech Krzyży. W ten sposób nie tylko upamiętnimy bohaterów stanu wojennego, ale także zaprotestujemy przeciwko proniemieckiej polityce zagranicznej ministra Radosława Sikorskiego.

agnieszkaszmerekAgnieszka Szmerek

Już na kilka dni, 13 grudnia będziemy obchodzić 30 rocznice wprowadzenia przez władze komunistyczne stanu wojennego w Polsce.  Uchwałę Rady Państwa w tej sprawie podpisał gen. Wojciech Jaruzelski dnia 12 grudnia. Powołał także niekonstytucyjny organ WRON, który miał mu umożliwić przejęcie pełnej władzy i kontroli nad sytuacją w Kraju. W efekcie tych decyzji zamknięto przejścia graniczne, odcięto linię telefoniczne (po kilku tygodniach stopniowo przywracano łączność, ale rozmowy były na podsłuchu). W dalszym etapie ocenzurowano media i korespondencję. Od pierwszych dni rozpoczęła się również brutalna pacyfikacja opozycji, co moim zdaniem było głównym celem wprowadzenia stanu wojennego.

Stan wojenny wedle mojej i niektórych historyków opinii był właściwie zamachem stanu dokonany w celu utrzymania władzy w rękach PZPR. Wskazywać na to mogą nie tylko skrupulatnie opracowane wcześniej plany jego przeprowadzenia w tym dotyczące m.in. aresztowań działaczy opozycyjnych, ale choćby badania opinii publicznej przeprowadzone w tamtym czasie przez OBOP. Według nich w czerwcu 1981 zaufanie do rządu deklarowało zaledwie 24% respondentów, a  zaledwie 6% z nich aprobowało działania KC PZPR. Dla odmiany działalność NSZZ „Solidarność” pozytywnie oceniało aż 62% Polaków. Władza obawiała się spadku poparcia i wzrastającego niezadowolenia społecznego, które przejawiało się m.in. w rosnącej na sile i znaczeniu „Solidarności”.

Początek tamtych wydarzeń wyglądał podobnie w całej Polsce. W Krakowie pierwsze tygodnie to likwidacja prasy – zamiast trzech („Gazety Krakowskiej”, „Dziennika Polskiego” i „Echa Krakowa”) ukazywał się jedynie jeden dziennik o złożonym z powyższych tytule, w którym pracowali dziennikarze poprawni politycznie. Nazywany był przez społeczność miasta „Gadziecho”. Podobnie dobrano redakcję miesięcznika ZLP „Pismo” natomiast dwutygodnik „Student” zlikwidowano. Zawieszono wykłady na Uczelniach, które przywrócono co prawda w lutym 1982 r. jednak przy bardzo zaostrzonym regulaminie. Kładziono duży nacisk na sprawdzanie obecności, podwojono czas zajęć, a wykłady stały się obowiązkowe. Najbardziej uciążliwymi skutkami była oczywiście godzina milicyjna i liczne aresztowania opozycji, dokonujące się przy użyciu siły. Tylko w ciągu dwóch pierwszych miesięcy w Krakowie internowano ponad. 200 osób.

Decyzje i postępowanie władz spotkały się oczywiście z oporem społecznym. Większość Senatów  i Rad Wydziału krakowskich uczelni potępiła stan wojenny. Rozpoczęły się też protesty robotnicze, zastrajkowało wiele zakładów pracy w tym m.in. MPK. Robotnicy byli tez wspierani przez studentów. Strajk na UJ zakończył się jeszcze 12 grudnia ale nadal w protestach uczestniczyli studenci AGH. Trwał tez rozpoczęty 12 grudnia strajk „Solidarności”. Jedną z najbardziej  dramatycznych był pacyfikacja Huty im. Lenina, gdzie ponad 2000 funkcjonariuszy ZOMO wspomaganych przez wojsko. Wytoczono przeciwko robotnikom nawet czołgi. Po tych wydarzeniach i po wieściach o wydarzeniach w kopalni Wujek  Krakowianie podjęli masową demonstrację na Rynku Głównym. Miało to miejsce 17 grudnia po Mszy św. w kościele Mariackim. ZOMO obok pałek użyło tez armatek wodnych nie zważając na 12 stopniowy mróz. Podobne demonstrację powtarzały się wielokrotnie tak na Rynku krakowskim jak i potem w Nowej Hucie i pociągnęły za sobą także ofiary śmiertelne.

Stan wojenny choć zawieszony 31 grudnia 1982 r. to ostatecznie zniesiony został dopiero 22 lipca 1983 roku. Pociągnął za sobą ogromne ilości ofiar. Tysiące ludzi doznało trwałych uszczerbków na zdrowiu a wielu straciło życie. Choć dziś nadal brak jest winnych a wyroki sądowe nie zapadają to trzeba mieć nadzieję, ze nie ujdą sprawiedliwości. Naszym obowiązkiem jest też pamięć -  przede wszystkim w modlitwie za tych co zginęli, ale też i ku przestrodze byśmy mając w przed oczyma tamte wydarzenia zrobili wszystko co możliwe by się nie powtórzyły.

radoslawjanicaRadosław Janica

W ramach cotygodniowych spotkań Krakowskiego Klubu Gazety Polskiej w środę 30.11 gościem Klubu był dziennikarz Marcin Wolski. Spotkanie współorganizowało Wydawnictwo M.

20111130mwNa spotkanie z pisarzem, dziennikarzem i satyrykiem Marcinem Wolskim w sali przy Placu Szczepańskim 8 przybyła duża ilość zainteresowanych nie tylko Klubowiczów.

Pisarz mówił o swojej roli i pasjach jako dziennikarza. Opowiadał o swoich licznych podróżach z racji na zamiłowania, do których ma słabość jako urodzony globtroter. Swoje ambitne wystąpienie przeplatał recytacją swoich licznych wierszy i śmiesznymi anegdotami jak i komentarzami politycznymi spośród szerokiej gamy patriotycznej działalności literackiej.

Padło również wiele ciekawych pytań o stan kondycji polskich mediów. Pan Wolski stwierdził, że skład i stan polskich mediów wynika z braku przeprowadzenia tam lustracji. Ponad to, fakt przejęcia mediów przez określone środowiska w latach ’90 znajduje wyraz w polityce.  Wolski przyznał: Dziennikarzami stawali się ludzie określonego obozu, ponieważ byli lepsi od innych, a dlaczego byli lepsi, ponieważ otrzymywali środki na kształcenie, zagraniczne stypendia i szkolenia, a dzięki którym powiększali swoje kwalifikacje, znali języki byli bardziej uprzywilejowani na rynku medialnym.

Na spotkaniu można było nabyć znane i nowe książki pisarza, opublikowane przez Wydawnictwo M, m.in. : Ewangelia Heroda; Krowy tłuste, krowy chude; Co w duszy gra, co w brzuchu burczy, jak i uzyskać podpis wraz z dedykacją na zakupionych egzemplarzach oraz wziąć udział w prywatnej dyskusji z autorem.

I jeszcze zdjęcia na: https://picasaweb.google.com/111341875512012800781/SpotkanieZMarcinemWolskim?authkey=Gv1sRgCJDB4aeK0NX07gE

radoslawjanicaRadosław Janica

Polska jako kraj zatroskany światem

W ramach zwieńczenia Tygodnia Edukacji Globalnej w Krakowie organizowanego przez Salezjański Wolontariat Misyjny, w sobotę 26 listopada odbyła się dyskusja o realizowaniu misji informowania o sprawach świata w polskich mediach.

20111126teg1Sobotni finał Tygodnia Edukacji Globalnej rozpoczął  się na placu przed Galerią Krakowską , gdzie miał miejsce tzw. Smart Mob. W wolnym tłumaczeniu „Bystry Tłum”, jest to forma zachowań zbiorowych, przy wykorzystaniu nowoczesnych technologii komunikacyjnych (internet i telefonia komórkowa), do koordynacji działań tłumu i innych form działania zbiorowego. Osoby które wzięły w nim udział podchodziły do osoby w żółtej koszulce z napisem „nie śpij” i  na hasło „nie prześpij!” otrzymywały ulotkę ze zdjęciem akcji i kilka podkładek pod kubek ‘budzących do rozwoju’. O godz.14:00 na dźwięk rogu, osoby zastygły w bezruchu w miejscu i pozycji, w której właśnie sie znalazły na 1.5 min, zasłaniając sobie twarz otrzymaną ulotką. Po powtórnym usłyszeniu rogu zaczęły się poruszać i rozdawać otrzymane wcześniej podkładki napotkanym przechodniom.                                       

Następnie o godz. 16-18.00 nastąpiło wyłonienie zwycięzców konkursu na najlepszy materiał filmowy i radiowy (projekt MDGs – Media dla Milenijnych Celów Rozwoju), wręczenie nagród oraz prezentacja nagrodzonych materiałów.                                                   

20111126teg2O godz. 18 w klubie Lizard King Klub przy ul. Św. Tomasza 11a odbyła się dyskusja, w której wzięli udział: Jan Pospieszalski, Dorota Koczwańska-Kalita, Tomasz Müller i Hubert Chudzio. Rozmowa prowadzona była wokół hipotezy, że Polska jest krajem zatroskanym światem i została skierowana w kierunku edukacji globalnej w polskich mediach. Dziennikarze na swoim przykładzie i doświadczeniu opowiadali jak do tej pory realizowali cele globalne poprzez polskie i zagraniczne media i o sposobie w jaki chcieli przedstawić ten temat. Padło wiele ciekawych stwierdzeń, refleksji i wniosków. Podkreślono jak ważną dziś rolę ogrywa dziennikarstwo obywatelskie, dzięki któremu poprzez Internet możemy zobaczyć, to co się dzieje sie na drugim końcu kuli ziemskiej w filmie nagranym telefonem komórkowym. Zobaczyć fakty z miejsc, gdzie nie ma mediów, korespondentów europejskich stacji, albo gdy z różnych względów przekaz takich treści jest uboższy o rzetelność, czy szczegóły. Dziś faktografia mediów może być poddawana ocenie i analizie dzięki pracy dziennikarzy obywatelskich, którzy zdają nierzadko dobre relacje z różnych wydarzeń i zwiększają odbiorcom, widzom świadomość. 

Jan Pospieszalski w swoim wystąpieniu mówił, że cieszy się ze współczesnego zaangażowania ludzi w sprawy polskie w ramach społeczeństwa obywatelskiego. Stwierdził, że dzięki działaniom internautów mogliśmy obiektywnie zobaczyć, jak wyglądała sytuacja z 11 listopada w Warszawie, a przez co zobaczyć luki w rzetelności przekazu tego wydarzenia w ogólnopolskich mediach. Paneliści podkreślili, że ilość faktycznych informacji jaka dociera do Polski ze świata jest skromna. Stwierdzono, że mimo jednego z najwyższych w Europie poziomu skolaryzacji, świadomość Polaków o tym co dzieje się w krajach Trzeciego Świata nie jest jednak bardzo dobra i rzetelna. W dalszym ciągu w hierarchii informacji pierwsze miejsce zajmuje polityka i działania władz, która upolityczniając media publiczne skazuje je na z góry przyjęty szablon który muszą zrealizować, pomijać tym samym ważniejsze sprawy. Jest to też wynik naszej edukacji i zainteresowań, a także zapatrzenia na sprawy lokalne. Jednocześnie, co może cieszyć, ilość organizacji pozarządowych zajmujących się sprawami Edukacji Globalnej w Polsce wzrasta, choć bez pomocy mediów o ich działalności nie będą mogli dowiedzieć się inni, chcący włączyć się to dobre i chwalebne dzieło.       

20111126teg3Po dyskusji była możliwość rozmowy i zadania pytań przez słuchaczy z zaproszonymi dziennikarzami, z czego skorzystali uczestnicy z Krakowskiego Klubu Gazety Polskiej i spotkali się z Janem Pospieszalskim i odbyli z nim rozmowę na temat sytuacji w Polsce. Na zakończenie spotkania o godz. 20.00 odbył się koncert grupy De Press, którego wokalista Andrzej Dziubek wraz z zespołem zaprezentował najważniejsze swoje szlagiery.

I jeszcze zdjęcia na: https://picasaweb.google.com/110108434499986302904/TydzienEdukacjiGlobalnej_2011?authkey=Gv1sRgCN6asNTni_-ACA

miroslawborutaMirosław Boruta

Pierwsze spotkanie w Salonie Gościnnym Krakowskiego Klubu Gazety Polskiej w sali Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół", ul. Marszałka Józefa Piłsudskiego 27. 5 grudnia 2011 roku gościem Krakowskiego Klubu Gazety Polskiej był p. dr Jarosław Szarek, współautor (wraz z żoną, Joanną Wieliczką-Szarkową) książki Kocham Polskę. Historia Polski dla naszych dzieci.

kkgpsglogo

sg20111205Według słów ofert wydawniczej Kocham Polskę. Historia Polski dla naszych dzieci to zaproszenie dzieci i rodziców do domowej, rodzinnej przygody z historią, tradycją, dziejami i bohaterami narodowymi. Pragnieniem autorów i wydawcy jest, by książka ta nie tylko dostarczyła naszym dzieciom konkretnej wiedzy, o którą - niestety - coraz trudniej gdzie indziej, ale zaszczepiła w nich zalążki miłości do swojego kraju, szacunku do Ojczyzny i jej bohaterów oraz swiadomości i poczucia dumy z bycia Polakiem. Serię Kocham Polskę rekomenduje aktorka Katarzyna Łaniewska.

Spotkanie było także okazją do zakupu innych książek i filmów wydawnictwa Rafael, np.: Eugenika w reżyserii Grzegorza Brauna, Krzyż. Kontynuacja Solidarni 2010 w reżyserii Ewy Stankiewicz i Jana Pospieszalskiego, Ronald Reagan. Duchowa biografia Paula Kengora, 144 zadania dla Polaków Jana Pawła II, Cichy bohater. Tajemnica przeszłości mojego ojca autorstwa Rity Cosby, Gruzja nieznana. Wspólne losy Gruzinów i Polaków autorstwa Dawida Kolbai, Piotra Hlebowicza i Piotra Warisa, 9 dni, które zmieniły świat (album z filmem) autorstwa Newta i Callisty Gingrich, a dla wszystkich uczestników spotkania wydawnictwo przygotowało niespodzianki.

Fotorelację z tego wydarzenia, autorstwa p. Janusza Bzowskiego można zobaczyć tutaj:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/5Grudnia2011

rwlogoSpotkanie sfilmował i zdjęciami uzupełnił dla nas także p. Krzysztof Gruca:
http://www.radiownet.pl/publikacje/historia-polski-dla-naszych-dzieci-cz-2#/publikacje/historia-polski-dla-naszych-dzieci-cz-2
http://www.radiownet.pl/publikacje/historia-polski-dla-naszych-dzieci-cz-3#/publikacje/historia-polski-dla-naszych-dzieci-cz-3
http://www.radiownet.pl/publikacje/historia-polski-dla-naszych-dzieci-cz-4
 
A po spotkaniu wywiad radiowy z p. dr. Jarosławem Szarkiem przeprowadził p. Tomasz Kornecki:
http://www.radiownet.pl/etery/krzysztof-gruca-historycznie#/publikacje/jedyna-taka-historia-jedyny-taki-kraj
 
Więcej informacji o o Wydawnictwie Rafael znajdą Państwo na stronie: http://www.rafael.pl